wtorek, 26 stycznia 2016

#6 RECENZJA- "Boy 7" Mirjam Mous

Dzisiaj mam dla was recenzję "Boy 7" książki, która bardzo mnie zaskoczyła.
Moja ocena- 8,5/10
Książka ma 247 stron.
Wydawnictwo Dreams.

Wyobraź sobie, że budzisz się na gorącej jak rozżarzony węgiel, wypalonej łące i nie masz pojęcia, dokąd podróżujesz, ani skąd pochodzisz. Nie wiesz nawet jak się nazywasz. Adresatem jedynej wiadomości na poczcie głosowej w twoim telefonie jesteś ty sam: "Cokolwiek się stanie, pod żadnym pozorem nie dzwoń ma policję".
Kim jesteś? Jak tu trafiłeś?

To co napisałam wyżej nie jest moim tekstem, a opisem z tyłu książki, jednak myślę, że to jak najbardziej właściwy opis tej powieści. Gdybym sama coś napisała pewnie bym zaspojlerowała wam jakiś fragment książki. Tym bardziej nic nie można o niej powiedzieć, bo od początku do końca jest dużą tajemnicą. Muszę przyznać, że ta historia mnie zaskoczyła. Był to pierwszy thriller jaki w życiu czytałam i będę chyba częściej sięgać po tą kategorię. Widać, że wszystko zostało dobrze przemyślane przez autorkę, która według mnie bardzo dobrze i umiejętnie skończyła tą historię. To co dzieje się w tej książce jest nieludzkie i tak naprawdę mogłoby się wydarzyć. Dużo bym opowiedziała, a najlepiej streściła ją całą, ale przecież chcę, abyście mieli przyjemność z czytania jej. Już na koniec chciałam powiedzieć, że bardzo ją polecam. Tym bardziej, że jest krótka i można ją pochłonąć za jednym zamachem. Jeśli czytaliście, koniecznie napiszcie co o niej sądzicie.
Marta

piątek, 22 stycznia 2016

[4] W świecie anime i mang- "Toradora"

Hejka, dzisiaj po baaardzo długiej przerwie za którą oczywiście ogromnie przepraszam i jest mi bardzo wstyd zapraszam na recenzję pierwszej mangi na moim blogu którą recenzuje- "Toradora" 

W Polsce zostało wydane 7 tomów z 10 wydanych w Japonii. Jest to manga z kategorii komedia, romans, shounen (o losach bohatera, który jest chłopakiem), okruchy życia. Autorami mangi jest Yuyuko Takemiya odpowiedzialna za historię i Zekkyou jako rysownik. Moja ocena to 8/10.Dobra, dobra to tyle z informacji, teraz trochę o fabule.

Ryuuji Takasu chciałby uchodzić za normalnego drugoklasistę, ale niestety przeszkadza mu w tym jego wzrok mordercy odziedziczony po ojcu. W drugiej klasie główny bohater zostaje przydzielony do tej samej klasy co obiekt jego westchnień- Minori Kushieda. Niestety już w pierwszym dniu Ryuuji naraża się największemu postrachowi szkoły, którym jest malutka i drobniutka Taiga Aisaka, najlepsza przyjaciółka Kushiedy. Dzięki niewinnemu listowi, który Taiga przez przypadek podrzuca do torby Takasu, chłopak dowiaduje się jej wielkiego sekretu i tym samy zawierają układ, aby pomóc sobie w zdobyciu swoich obiektów westchnień.

Była to moja pierwsza manga jaką w życiu czytałam. Na początku bałam się, że jednak mangi to nie to co będę kochać, ale oczywiście pomyliłam się i to bardzo. Nie wiedziałam, że tak dobrze spędzę przy tym czas. Jedynym minusem jest bardzo szybkie kończenie tomów, zanim się obejrzymy już przeczytaliśmy jeden tom. Jak liczyłam czas wyszło ok 1,5 h, co jest oczywiście bardzo krótkim czasem. Każdy tom był niesamowity jednak moim faworytem jest tom 4, który jest tak śmieszny i niesamowity, że nie da się oderwać. Skończyłam jak może widzieliście tą mangę w tamtym miesiącu i nie żałuję. Myślę, że był to jak najbardziej trafiony zakup. I już na koniec chciałam powiedzieć, że manga ta ma swoją skończoną adaptację. Anime ma taką samą nazwę co manga- "Toradora" i ma 25 odcinków. I oczywiście zapomniałam o jednym, manga na stronie internetowej, gdzie zaznaczamy anime i magi i ich oceny (takie lubimyczytać.pl) posiada ocenę 8.13/10 co jak na tą stronę myślę, że jest dużym wynikiem, a anime ma 8.49/10. Tak więc to tyle na dziś mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny post.
Marta

niedziela, 3 stycznia 2016

#5 RECENZJA- "Ember in the Ashes. Imperium ognia" Sabaa Tahir

Dzisiaj tak jak obiecywałam czeka na nas recenzja zapierającej dech w piersi książki o honorze, miłości, poświęceniu i walce o wolność.
Moja ocena- 11/10
Książka ma 507 stron.
Wydawnictwo Akurat.

Kiedyś imperium było u władzy Scholarów, jednak podstępni i okrutni Wojanie odebrali im wszystko. Tacy jak oni są spychani na margines. Prześladowani, inwigilowani, bez prawa do nauki czytania czy pisania. Jedną z nich jest młoda Laia. Po straszliwym incydencie gdzie zabrano jej brata, młoda dziewczyna postanawia wstąpić w szeregi buntowników, którzy są jedyną deską ratunku dla niego. Aby go uratować Laia musi udać się do Akademi, która szkoli największych żołnierzy i zabójców Imperium. Jednym z żołnierzy jest nas drugi główny bohater i narrator- Elias. Porzucony przez własną matkę na pustyni Elias wychowywał się z Plemieńcami, czyli kolejną kastą w tym Imperium. Zamiast nienawiści i cierpienia nauczyli go miłości i zaufania. Przed chłopakiem stoi świetlana przyszłość, jednak w jego sercu narastają wątpliwości, czy rzeczywiście przez całe życie chce odgrywać rolę bezwzględnego egzekutora. Ogarnięty wątpliwościami spotyka Laie. Czy ich spotkanie coś zmieni w świecie w którym żyją? Czy w końcu będą wolni?

Nie umiem o tej książce pisać. Przepisuję w kółko to samo, ponieważ chciałabym, aby każdy, dosłownie każdy to przeczytał. Tak jak widać wyżej, nie ma jednego głównego narratora, a są dwa. Chłopak i dziewczyna, Wojanin i Scholarka. Czytając tą powieść nie można się oderwać. Często tak mówię, ale tutaj w moim przypadku naprawdę tak się działo. Książka była tak niesamowita, że nie skończyłam dopóki nie zasypiałam, albo musiałam już wysiadać na swoim przystanku. To, że jest tu dwójka narratorów działa na korzyść tego tytułu. Pierwszy rozdział należy do Lai, drugi do Eliasa, trzeci do Lai, czwarty do Eliasa i tak ciągle do końca. Gdy skończy się np. Eliasa, nie możemy się doczekać co będzie dalej, bo skończyło się w takim miejscu, w którym się nie kończy (czyli w miejscu, gdzie akcja sięga zenitu). I musimy przeczytać rozdział Lai. W połowie rozdziału dziewczyny zapominamy o Eliasie i brniemy dalej, aż w mgnieniu oka kończy się i zaczynając chłopaka nie możemy się doczekać Lai. I tak na okrągło. Czyli tak naprawdę akcja ciągle wzrasta i ani na chwilę emocje nie opadają. Jednak w cale nie kłamię, naprawdę. Może się to wydawać trochę oszukane, ale w cale takie nie jest. Nigdy nie czytałam czegoś takiego. Każdy ma taką rzecz na której widok cieszy się tak, że łzy płyną po policzkach. Czy to nowy sezon ukochanego serialu, czy nowa piosenka ukochanego wykonawcy. U mnie taką rzeczą jest na pewno "Imperium ognia". Na tej książce według mnie nie da się nie płakać. Są tam tak smutne, okrutne i przytłaczające rzeczy, że łzy same leją się z naszych oczu. Więc tym dla mnie jest "Ember in the Ashes". Nawet Elias stał sie kimś bliskim dla mojego serca. Jednak nie nazwę go moim mężem, ponieważ czuję się jakbym go wtedy nie szanowała, jakbym nie wiedziała ile cierpienia zniósł. I wiem, że to tylko głupia książka i głupia postać jednak nie umiałabym tak powiedzieć. Bo przecież całą powieść widzimy jego starania, aby podążać do celu. Ku wolności.
Marta